(PL) Fotografia balkonowa
Tak, jak wspomniałem w zakładce "o mnie" większość swoich zdjęć wykonuję lokalnie i czerpię z tego wielką radość. Absolutnie nie mam nic przeciwko fotograficznym wyprawom, bah... sam pierwszą taką wyprawę odbyłem w marcu tego roku i poleciałem na Półwysep Varanger w Norwegii (oczywiście głównym celem była wyspa Hornøya). Jednak fotografie zrobione na miejscu, często bardzo niedaleko domu, przynoszą mi ogromną satysfakcję. Jeszcze większą, jeśli zaistnieją w jakichś konkursach – tak było z kilkoma ujęciami owadów, które zrobiłem dosłownie 500m od domu na łące pod lasem Bemowskim – ale umówmy się, konkursowy sukces nie jest konieczny.
Nie wiem, czy też tak macie, czy tylko ja jestem tak opętany na punkcie fotografii przyrodniczej, ale gdziekolwiek jestem non stop patrzę i główkuję co i kogo można by w danym miejscu sfotografować. Wiosną tego roku przeprowadziłem się na warszawski Tarchomin do mieszkania na 7 piętrze. Moją uwagę w nowym miejscu szybko przykuły jaskółki i jerzyki latające za oknami. Złapałem za aparat z myślą, że co mi szkodzi, a nuż wyjdzie z tego coś interesującego.
Na początku myślałem, że tematy do zdjęć szybko się wyczerpią, no bo niby ile razy i na ile sposobów można fotografować jerzyki lub oknówki z balkonu... no szanujmy się ;) Czas pokazał, że bardzo się myliłem. Dzięki przesiadywaniu na balkonie udało mi się sfotografować przelot szpaczej rodziny – pięknie widać, jak dorosła para pilotuje piątkę swoich młodych.
ISO 1000 ; 400 mm ; f/5.6 ; 1/3200s
Innego dnia do moich uszu doleciał bardzo charakterystyczny trzepot skrzydeł (chociaż w tym przypadku to raczej majestatyczny ruch falowy) – klucz ośmiu łabędzi wyglądał przepięknie na tle wieczornych chmur.
ISO 800 ; 500 mm ; f/4 ; 1/3200s
Jednego wieczoru wrona zaciekle kłóciła się z kimś na dachu budynku i robiła systematyczne przeloty połączone z lekkim zawisaniem w powietrzu (na tyle, na ile wrona może zawisnąć, w końcu to nie koliberek ani zawisak). Dzięki temu miałem kilka okazji na poćwiczenie ujęć na dłuższych czasach migawki.
Ostatnio wieczorami przylatuje pustułka – raz zaobserwowałem jak bezceremonialnie podlatuje do gniazda oknówek i zgarnia "kolację" dla swoich piskląt – wiem... brutalne, ale ona też musi jeść no i taka jest natura. Niestety oko było szybsze niż aparat, więc (absolutnie nie życząc oknówkom źle) może uda się następnym razem. Jak widzicie – dzieję się :)
Jeśli chodzi o techniki fotografowania, to moją pierwszą myślą był oczywiście styl high key, czyli prześwietlenie wszystkiego za wyjątkiem głównego obiektu na zdjęciu (ewentualnie mocne doświetlenie wszystkiego na prawo, bo nie wszyscy przepalają fotki używając tej techniki). Daje to bardzo estetyczny efekt, często nawet malarsko-graficzny, bo można mieć wrażenie, że bohater fotografii jest uwieczniony na czystym, białym płótnie. Pochmurnych dni u nas nie brakuje, a takie warunki są najlepsze do tego stylu fotografowania. Co prawda jeśli chcemy uchwycić zamrożonego ptaka w locie, to często musimy połączyć bardzo krótki czas migawki z dość wysokim ISO. Ewentualnie możemy polować na warunki, kiedy warstwa chmur nie jest zbyt gęsta i przepuszcza dość sporo światła słonecznego – taki dzień, kiedy patrząc na białe chmury nadal razi nas słońce i mrużymy oczy, wtedy jest perfect. W dni z gęstymi chmurami bardziej polecam zabawę na dłuższych czasach. Jasne, można fotografować klasycznie ze słońcem i niebieskim niebem, ale dla mnie ptak na niebieskim tle odpada... wyjątek stanowi załączona sroczka, ale ona ma bliki z wielokrotnej ekspozycji.
ISO 800 ; 500 mm ; f/7.1 ; 1/8000s
I żeby nie było, nie jest to jakieś przykazanie fotografa przyrody ani nic w tym stylu, jestem ostatnią osobą, która uważałaby za zasadny jakichś zbiór nakazów i zakazów jak "poprawnie fotografować", ot kwestia gustu i indywidualnych upodobań.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy balkon często nie dawał mi spokoju – niesamowite kolory nieba o zachodzie słońca, bliskie przeloty kilku jerzyków na raz, czy księżyc prawie w pełni, wszystko to "zmuszało" mnie do kolejnych fotograficznych posiedzeń. Zmienna pogoda i rozmaite obserwacje spowodowały, że kilka ujęć powstało na razie jedynie w mojej głowie – poluję na jeżyki przelatujące na tle tęczy, marzą mi się ujęcia z burzą i piorunami w tle, temat z księżycem też pozostaje do dopracowania.
Swoją drogą jest on straszliwie wymagający zarówno dla sprzętu jak i fotografa. Aby uchwycić jaskółkę w locie musimy mieć dość krótki czas naświetlania, więc kusi zostawić przysłonę jak najbardziej otwartą, ale wtedy księżyc wygląda jak jakiś biały blob... musimy więc przymknąć przysłonę, najlepiej tak do F11 lub F13, no i wtedy witamy się z ISO 12800 albo i lepiej ;) Na szczęście są dni, gdy księżyc wschodzi na niebie, gdy jest jeszcze względnie jasno, grunt aby nie było za jasno, a no i księżyc musi być najlepiej w pełni... sporo składowych i sporo planowania, ale wierzę, że kiedyś się uda.
W taki oto sposób spontanicznie, trochę sam z siebie, powstał projekt "fotografii balkonowych", który z tygodnia na tydzień się rozrasta i podejrzewam, że szybko się nie zakończy. Wszystkie moje obserwacje rozbudzają moją ciekawość coraz bardziej i nie mogę się doczekać co się będzie działo w ptasim świecie na przestrzeni roku i co z tego uda mi się zatrzymać na matrycy. A to wszystko pod/przed/nad własnym balkonem, żeby nie powiedzieć nosem, nawet z domu nie trzeba wychodzić :D
Pod wszystkimi zdjęciami załączyłem dane EXIF, jeśli chodzi o sprzęt to działam na Canonie – obecnie R5mkII, co do szkieł, to głównie fotografowałem z EF500mm IS USM II, RF70-200mm Z oraz RF100-400MM. To ostatnie to bardzo wdzięczne i kompaktowe szkiełko. Kiedyś na pewno zrobię jego recenzję, bo mam je już od kilku lat i nie przestaje mnie ono zadziwiać.
Jeśli macie jakieś pytania to śmiało - zapraszam do zakładki “contact” albo łapcie mnie w socialach :)