Zakochane łosie

Wrzesień to czas, kiedy w końcu można odetchnąć po upalnym lecie. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce ostatnie wrześnie są baaardzo ciepłe... no ale chociaż poranki zaczynają być przyjemniejsze, powracają mgły, no i zaczyna się dziać w przyrodzie! Gdy wszyscy wyczekują rykowiska i uganiają się za jeleniami, ja kieruję swój obiektyw w trochę spokojniejszą odsłonę wczesno jesiennych zalotów – umiłowałem sobie bukowisko, czyli okres godowy łosi.

ISO 250 ; 146 mm ; f/9 ; 1/250s

Absolutnie nie mam nic przeciw jeleniom i ich donośnym rykom, jest to niesamowity i piękny spektakl (chociaż są to trochę jak leśne sebki nabuzowane testosteronem
i krzyczące "co to nieja?!" ;)). Jakoś zwyczajnie nie mam serca się za nimi uganiać. Częściowo jest to spowodowane tym, że wiem dla jak wielkiej liczby osób fotografujących jest to absolutny coroczny priorytet. Głównie jednak blokuje mnie świadomość, że myśliwi robią sobie festiwal mordu i idąc na łatwiznę, po jak linii najmniejszego oporu i strzelają do tych opętanych przez hormony, ogłupiałych, zdezorientowanych i zaślepionych miłością nieszczęśników. Nomen omen, jak do równie biednych symbolicznych kaczek. Naprawdę, ciężko jest mi wpaść na coś równie podłego jak sezon polowań wyznaczony na czas największej wrażliwości danego gatunku... to ja już wolę im stresów nie dokładać ze swoim aparatem, jeszcze pomyślą, że ten czający się w krzakach to myśliwy...

ISO 320 ; 130 mm ; f/9 ; 1/100s

Łosie na szczęście od ponad dwudziestu lat są objęte moratorium, więc na szczęście człowiek nie kojarzy im się aż tak źle. Nawet jak zostanę przyłapany na podglądactwie, to raczej pogapimy się na siebie i tyle. Z jednej strony będzie to gapiostwo w zachwycie, z drugiej z wyrozumiałym politowaniem, ale nikt raczej zawału serca nie dostanie i nie będzie uciekać w popłochu ;) W tym miejscu tylko nadmienię, że chociaż nasze kochane gapiszony są objęte moratorium, to na liście zwierząt łownych nadal niestety figurują. Wszystkie próby przywrócenia polowań na nie przewidują okres zabijania byków od 1 września do końca listopada, więc mojej ulubionej grupie "sportowej" marzy się podobna impreza jak w przypadku jeleni. Na szczęście nic z tego im nie wychodzi i miejmy nadzieję, że tak już zostanie na stałe. Chociaż nie – miejmy nadzieje, że łosie w końcu zostaną ze wspomnianej listy wykreślone.

ISO 100 ; 200 mm ; f/2.8 ; 1/1000s

No ale dobrze, miał być przyjemny wpis o zakochanych łosiach, a ja tutaj o samych nieprzyjemnościach na razie... musicie mi wybaczyć, ale to chyba ten brak legendarnego bambinizmu albo właśnie bambinizm (już sam się gubię ;)) powoduje u mnie tak pragmatyczne spojrzenie i nie mogę poruszyć jednego tematu bez przywołania drugiego.

Do meritum – jak zachowują się jelenie w czasie swoich zalotów mamy już ustalone, subtelność nie jest ich znakiem rozpoznawczym. Jeśli ktoś chodzi na leśne spacery w tym czasie albo mieszka przy lesie, to bardzo prawdopodobne, że słyszał te wrzaski i ryki. A jak zachowuje się łoś? To, można powiedzieć, absolutny gentleman jeleniowatego świata. Nie ma mowy o czymś takim jak siłowe zaganianie haremu i bronienie go przed innymi rywalami. Łosie są absolutnie zdane na łaskę samic w tym temacie. Taki rozkochany gagatek znajduje sobie wybrankę, a następnie chodzi za nią i stęka, śpiewa rzewne serenady i... liczy na przychylność. Co prawda, jeśli wystęka sobie względy u jednej z łosz, to raz dwa i tyle go widziano - już truchta w poszukiwaniu kolejnych miłosnych podbojów. No ale delikatności i romantyzmu nie można takiemu odmówić. Kto słyszał łosiowe stękanie, ten wie jak diametralnie inne jest ono od ryku jelenia. Jest bardzo łagodne, nawet można powiedzieć, że trochę płaczliwe. Aby je usłyszeć trzeba się mocno wsłuchać, a i tak łatwo je przeoczyć, czasem nawet szum liści na wietrze jest w stanie je zagłuszyć. Jest to zarówno dźwięk jakim nawołują klępy, jak i informacja o obecności innych przedstawicieli gatunku w pobliżu. Do rękoczynów, a w sumie to porożoczynów, w łosiowym świecie dochodzi bardzo rzadko. Prędzej ucierpi jakiś krzaczek podczas prezentacji siły niż ponabijają sobie wzajemnie siniaki. Bardzo często wystarczy nawet spokojna wymiana spojrzeń i analiza, kto ma głębszy i bardziej basowy stęk.

Wspomniałem też o rzewnych łosiowych serenadach – no to dopiero jest coś niesamowitego! Mogę to tylko przyrównać do melodyki gry na pile, tylko ze sto razy większym romantyzmem i wzruszeniem w tonacji. Sam miałem okazję słyszeć to wspaniałe wokalne zjawisko chyba tylko ze trzy razy w życiu, w tym raz w tym roku :)
A będąc juz przy tematyce tego roku, to praktycznie wszystkie prezentowane przeze mnie tutaj zdjęcia zostały wykonane w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy. Wyjątkiem jest wąski portret łosia sprzed dwóch lat i dwa zamglone ujęcia łosiowej pary z 2022 r.

Jak juz wiecie – aktualnie dysponuję tylko obiektywem 70-200mm – dlatego dominują u mnie zdecydowanie szersze, bardziej krajobrazowe ujęcia. W dwóch albo trzech sytuacjach podpiąłem extender, aby dobić do 400mm, ale w ostatecznym rozrachunku i tak bardziej podobają mi się szersze kadry. Wyjątkowo żadnego zdjęcia nie rozmazałem ani nie zrobiłem wielokrotnych łosiowych ekspozycji. Dlaczego? Ponieważ jakoś tak się złożyło, że polowałem na "warun", więc jak wychodziłem na zdjęcia, to panowała mgła, a mgła i technika ICM nie idą w parze zdecydowanie – próba rozmycia czegoś skutkuje jednolitym mlekiem na zdjęciu ;) Natomiast na wielokrotne ekspozycje jestem obrażony przez ograniczenie zapisu do formatu JPG w nowych puszkach Canona... nie podoba mi się to... bardzo.

ISO 160 ; 130 mm ; f/2.8 ; 1/1000s

Jest to pierwszy z moich wpisów będących formą mini albumu, postaram się stworzyć takich więcej – szwedzkie widoczki oraz brodnickie perkozy aż się o to proszą ;) Niczego jednak nie obiecuję i ucinać sobie nie daję! Zwyczajnie sam za siebie trzymam kciuki i mam nadzieję, że tym razem zbiorę się w sobie szybciej i kolejny wpis ujrzy światło dzienne prędzej niż w odstępie kilku miesięcy od poprzedniego.

Next
Next

(Eng) Balcony photography